Lubię kiedy pada deszczyk
ale wiatru już nie lubię,
wtedy czuję lekki dreszczyk
prawie jakbym miał już w czubie.
Emocje budzą się we mnie:
jedne z nich maja powody
a drugie to robią daremnie
bo czują respekt do wody.
Kupuję już miejsce w bramie
i tylko za parę złotych,
facet trąca mnie w ramię:
"przepraszam,ma pan kłopoty?"
"Raczej czuję przyjemności
bo tu przecież deszcz nie pada,
miły pan mnie właśnie gości
jak przystoi na sąsiada."
"Ja w mansardzie mieszkam właśnie
i to miejsce tak mnie rusza,
że wciaż obce są mi waśnie"-
dziś aura też mnie wzrusza.
"Słuchaj kwiatku,mówię doń,
stać tu dłużej już nie mogę,"
wzrokiem śledzę smukłą dłoń,
w sercu czuję dziwną trwogę.
"Nazywają mnie Motylem
bo swe miejsca zmieniać lubię,
siadam tu i tam na chwilę-
dom zmieniłem już po ślubie."
Deszcz już pada jakby sobie,
Motyl plecie zaszczycony
moją zgodą.Co ja zrobię
by nie poczuł się zrażony?
"Po co pan mi opowiadasz
historyjki jak z bulwaru,
jeszcze mi uroku zadasz,
lepiej dolej nieco czaru?"
"A gdzie siądziesz panie Motyl
kiedy już nie będzie lało,
powiedz jeszcze panie złoty
gdzie odpocznie twoje ciało?"
Nagle podszedł jakiś facet
nim minęła jedna chwila?"
?"mam dla ciebie Stasiu pracę!"/
i nie było wnet Motyla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz