Do kogo wylewać żale,
kogo obarczać nam winą,
że deszcz tu nie pada wcale
a lipiec poszedł w dal siną?
Czerwienieje jarzębina,
głogi się rumienią już,
przed wieczorem białosina
mgła skrzypiący ściga wóz.
Tylko Karol ma odwagę:
krzywe pola tu przemierza,
wóz wciąż trzyma równowagę
bo konikom swym dowierza.
Tarnina swą barwę zdobyła
by suknię ozdobić granatem,
przy mocnym dębie jej siła
bo on jest jej starszym bratem.
Żniwa kończą się powoli,
z pól już znika złote zboże,
kto pomoże chłopskiej doli
jeśli nie Ty Panie Boże?
Kalina się denerwuje
i maluje swoje łono,
jak panienka dziś się czuje
i ozdabia na czerwono.
Wciąż trwa nasze polskie lato,
ciepła mamy pod dostatkiem,
jak dziękować mamy za to
że dziewczyny nasze gładkie?
Nacieszymy się słoneczkiem
i na deszczyk poczekamy,
z dożynkowym już wianeczkiem,
bo naturę grzeczną mamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz