Tydzień temu minął lipiec
a słoneczko ciepło sypie,
deszczu nie ma ni kropelki,
wzdycha wokół zwierzak wszelki.
Kiedy spadnie deszczyk z nieba
którego tu tak potrzeba
nam zwierzętom i roślinom-
biedne nadrabiają miną?
Górę biorą suche zmory,
kwiaty tracą swe kolory,
żółć postradał już rumianek,
przy nim pełza zły tymianek.
Ktoś obiecał że tej nocy
spadnie z nieba deszcz uroczy,
delikatny i wilgotny-,
będzie moczył nas sromotnie!
Tuż na łące szepczą kwiaty,
jaskry,kniecie i bławaty:
"bez wilgoci usychamy,
maj wilgotny wspominamy".
Rak gaworzy ze ślimakiem:
"przyszły teraz czasy takie
że nam przyjdzie uschnąć w mule"
i łzę wnet uronił czule.
Ślimak który lubi psocić
zaczął się ogromnie pocić,
choć pot ronił tu awansem
litr uronił w dwa kwadranse.
Gdy ujrzeli to koledzy
skorzystali z jego wiedzy
i zabrali do roboty
wytaczając tęgie poty.
Kiedy żaby to spostrzegły
to w trymiga tu przybiegły,
by nawilżyć swoje ciała
lecz kałuża jest wciąż mała.
Jak to chmura zobaczyła
z żalu kroplę uroniła,
nim minęły dwa kwadranse
ta płakała wciąż awansem.
A gdy minęło godzin dwie
to rozpadało bardzo się
i na dobre deszcz już sikał
gęsto,często jak w tropikach!
Piękny deszczyk trzy dni padał
a mój sąsiad do mnie gadał:
"deszcz wciąż pada i powinien
bo przyrodzie jest to winien!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz