Domek z piernika

U nas lato się skończyło
i zabrało nam ciepełko,
dotąd było bardzo miło
tak jak w piekle jest diabełkom.


Kto to słyszał żeby lato
miało u nas taką władzę,
trzeba go ukarać za to!
ja zmarżluchom dobrze radzę.

Jak ukarać ,jak to zrobić
by to się nie powtórzyło,
by nie było więcej fobii,
by nam zawsze było miło?

Dajmy spokój dywagacjom
teraz mamy nową jesień,
lato miało swoje racje
no a jesień coś nam niesie.

Co przyniesie polska jesień
po gorącym,pięknym lecie?
Chłodem ją rozpoczął wrzesień
chociaż sam odchodził przecież.

Deszczu mamy nie za dużo,
za to wiatru pod dostatkiem
który ciągle służy burzom
a te nie są wcale gładkie.

Chowam myśli za pazuchę
i na spacer idę z psami,
marsz daruje nam otuchę
którą na tej trasie znamy.

Po obu stronach drożyny
jesień się chwali czym może,
poboczem rosną jeżyny
a wyżej tych o mój Boże?

Naprawdę,cuda po prostu,
Flora swe skarby tu mnoży;
zacznijmy choćby od ostu
który się błogo rozłożył.

Po lewo kaliny się wdzięczą
chwaląc się masą korali,
które ciężarem je męczą-
wzdychanie słychać z oddali.

A już po przeciwnej stronie
drogi która krzewy dzieli,
kilka głogów razem płonie:
szkarłat je na wietrze mieli!

A dzika róża wręcz blisko
przysiadła i się nie boi,
nie straszne jej to ognisko-
te rany szybko wygoi.

Na lewo,wyżej już nieco
tarnina rośnie przy dębie,
pod wieczór do niej się zlecą
znów bardzo głodne gołębie.

W brzezinie bażanty ochoczo
biegają po ostrej trawie,
taniec wygląda uroczo
jak w kontredansie prawie.

Barwny samiec się zrywa,
w sukurs samica szara,
do lotu się para podrywa
i płynie nad skarpą szlara!

Mijamy domek z piernika
który ktoś posiał tu w lesie,
czasem stoi,czasem znika
stąd jak wieść o nim tu niesie.

Kiedy wracamy z powrotem
pod górkę wieczór już człapie,
a nad skarpą słońce złote
ostatnie blaski nam kapie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz