W starym sadzie dziadka mego
gdzie pasieka pszczela stoi,
doszło do wypadku tego
kiedy rój się pszczółek roił.
Mała muszka, owad mały
brylowała wśród jabłoni
tam gdzie kuse domki stały-
uparciucha nie przegonisz!
Truteń wołał:"sio gadzino,
dla motłochu miejsca nie ma"
i z pobladłą,srogą miną
zamiast precz to krzyczał:"siema!"
Mała śmiała się z sąsiada
i frunęła jeszcze bliżej
ula,aby coś tu zbadać-
może miodku też poliżę?
Skrzydełkami pomachała
i runęła wprost na głowę
ale rady już nie dała
i nieszczęście jest gotowe!
Zakleiła miodem nogi
bo ów wokół zaczął praskać,
"potwór trzyma mnie złowrogi",
krzyczy muszka:"puść do diaska!"
Bzycząc z uli dookoła
lecą ku niej pszczoły złote,
a na czele matka pszczoła
i lokują się pokotem!
"Proszę,pomóż mi królowo
i uwolnij łapki moje,
gdy przestaję myśleć głową
wtedy czasem i nabroję!"
"Nie przyrzekaj kiedy kłamiesz,
oto muszko moja rada,
nie przystoi łgarstwo damie"-
matka pszczoła odpowiada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz