Już połowa pażdziernika,
czas wciąż biegnie jak szalony,
dzień po dniu jak myśl umyka-
jesień puszy się natchniona.
Przed tygodniem złote słońce
w swoje ręce sprawy wzięło,
bez skrupułów nam bez końca
ofiaruje swoje dzieło.
Drugie lato w jednym roku
to kuriozum niesłychane,
na Zarzece jak w amoku
słońce wstaje znowu rano.
Na usługach jest jesieni
a pracuje jakby latem,
nie żałuje swych promieni
i nas szczodrze darzy zatem.
Dzika róża tuż pod górką
owocami nas częstuje,
życie spędza swe pod chmurką
bo tu się najlepiej czuje.
Po przeciwnej drogi stronie
wystrojone dwie kaliny
w moc czerwieni na koronie
do jarząbka robią miny.
Orzech pierwszy liście gubi
i unika barwy złota,
dziwak szaty swej nie lubi
a ubrany wciąż się mota.
Liście złote jak gondole
płyną lekko ku podłożu,
wylądują wnet na dole
i wygodnie się ułożą.
Mnóstwo lekkiej pajęczyny
pokonuje dal beztrosko
i w swój ażur białosiny
zgrabnie łapie nasze troski.
Trochę szczęścia czasem chwyci
i nawlecze jak korale
na swe delikatne nici
by je mnożyć i nieść dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz