Spacer w deszczu po Zarzece
też ma swoje przyjemności:
pies na smyczy już mnie wlecze
gdzieś pod górę ku radości!
Koko cieszy się jak szczeniak
i narzuca tempo swoje,
ja lansuje szybkość lenia
i pod krzakiem czasem stoję.
Myślę wtedy:"Ile razy
szedłem dotąd prostą drogą
nim czas darmo liczne skazy
podarował jej złowrogo?"
Gdy się wspinam pod mą górę
mijam głogi,dzikie róże,
Flora za mną stoi murem
bym wszedł nim wiatr ściągnie burzę.
Po lewej wąwóz głęboki
idzie wraz ze mną zazdrosny,
białodrzew bardzo wysoki
wyrasta w nim przed sosny.
Zanim ujrzę barwne niwy
wśród brzeziny pnę się chwacko
wciąż pod górę nim szczęśliwy
będę mógł odetchnąć gracko.
Tuż przed Koko widzę Azę
jak się szlaja w kłosach morza,
wyprzedziła nas tym razem
by buszować w łanie zboża.
Dla Ziuni deszczu tu nie ma,
słońce na niebie już stoi,
podbiega i szczeka:"Siema,
witam was kochani moi!"
Wracamy już drogą krętą,
Koko zapomniał o smyczy,
w powietrzu pachnie miętą
i spokój tu jest dziewiczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz