Staje Jan przed Panem Bogiem,
drżą z przestrachu jego nogi
bo to jest sąd ostateczny:
sprawiedliwy i konieczny.
Pewnie Pan Bóg go połaje
i nie wpuści dziś do raju,
więc na czyściec Jan poluje
i już wielki pomysł snuje.
Chciałby się wykupić Janek
więc przytaskał wielki dzbanek
pełen monet szczerozłotych
i medalion także złoty.
"Ukochany Panie Boże
uwierz w moją szczerość proszę:
na kolana nisko padam,
przed majestat wota składam!"
"Całe życie harowałem
a dorobek mój składałem,
by go złożyć w darze Tobie
wciąż skąpiłem uciech sobie."
"Omijałem knajpy liczne
i lokale strategiczne
te co kuszą żywym wdziękiem
tych co mają serce miękkie."
Pot ozdobił Jana czoło
a aniołów zastęp wkoło
przysiadł chłonąc każde slowo
upojony piękną mową.
Jan na sądzie się spowiada,
o swych czynach opowiada
wciąż z przejęciem i emfazą-
liczne kłamstwa Pana rażą!.
"Powiedz chłopie w co ty grasz
i co na swej szyi masz?
Bóg odzywa się w te słowa...
Jan odpowiedż ma gotową.
Płynie tu odpowiedż taka:
"to talizman jest biedaka
którym pragnę chronić siebię-
chcę go nosić także w niebie."
Teraz płynie Pana mowa:
"Rzecz się dzieje wyjątkowa:
zawsze byłeś chytrym mężem-
kłamstwo było twym orężem!"
"Byłeś łotrem tam na ziemi
i tu także się nie zmienisz,
o mą łaskę teraz prosisz
a na piersiach podsłuch nosisz!"
"Fakt jest sprawą nie pojętą
bo grzeszyłeś także w święto,
taki grzech podwójnie waży;
robi znamie na twej twarzy!"
"Zawsze rodzi zła najwięcej:
plami serce,brudzi ręce
ale nigdy nie ma racji
czyniąc szkodę ludzkiej nacji!"
"Zabierz pluskwę,dary swoje
i opuszczaj te podwoje,
tp kuriozum niesłychane,
wyrok wydam już nad ranem!"
Zakpił sobie z Boga Jan
rozdrapując jedną z ran,
pięknem za to płaci Pan,
wciąż na wyrok czeka Jan.
Znów kolejny mija ranek
gdy na werdykt czeka Janek,
lat minęło chyba dwieście:
o decyzji brak jest wieści!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz