Ja Ibrahim z Pargi
od rodziny zabrany
w wieku lat dziesieciu,
nie wydałem skargi
choć byłem porwany
i wydany księciu.
Byłem zdolnym chłopcem
znałem polowanie:
sokoła puszczałem,
nie było mi obce
na skrzypeczkach granie
bo nauki brałem.
Książę mnie polubił
jak brata swojego
albo przyjaciela,
nagradzał,hołubił
wieśniaka obcego
lecz wymagał wiele.
Przed dwudziestym rokiem
jestem sokolnikiem
w potężnej Manisie
pod książęcym okiem,
gdzie istoty dzikie
już kłaniają mi się !
Pomyślałem sobie:
"gdy będziesz się starał
to niskie ukłony
będą słali tobie:.
Wnet zmieniłem wiarę
i jestem przechrzczony.
Ja Ibrahim z Pargi
sokolnikiem byłem
u wielkiego pana,
szeptały me wargi
kiedy często śniłem
awanse do rana.
Sulejman sułtanem
a ja szambelanem
we śnie zostalismy!
"Teraz wielkim panem
ja się także stanę,"
płyną moje myśli!
Sulejman sułtanem
zostaje w istocie
kiedy ojca traci.
Jest największym panem,
ma poddanych krocie
ale mało braci.
Od pychy się bronię,
od dumy uciekam
gdy mnie czasem trapią,
za sukcesem gonię
lecz nigdy nie zwlekam
z muzyczną terapią.
Szambelan w seraju
ma roboty masę
i kłopotów mnóstwo,
bardzo dobrze mają
ale tylko czasem
haremowe bóstwa.
Ja Ibrahim z Pargi
szambelanem byłem
już u padyszacha,
milczały me wargi
gdy spocony śniłem
o lesie ze strachu.
"Jestem w czarnym lesie
który nie ma drogi,
nie ma także końca,
wiatr wciąż ku mnie niesie
głuchy szmer złowrogi
i zasłania słońce.
Jedziemy na wojnę
by utrwalić władzę,
aby giaurów pobić.
Mamy rzesze zbrojne,
ja szachowi radzę
jak ma twierdze zdobyć.
Okręt pruje fale
nim go pocisk trafi
i zatopi morze,
sułtan pływa ale
tylko ja potrafię
to lepiej mój Boże!
Znowu innym razem
zamach na sułtana
w świątyni zrobili,
intuicja każe:
"ratuj swego pana
od ostrza tej chwili!"
O śmierć się ocieram
już najbliższej nocy
i od mego pana
znów pochwały zbieram.
Las wciąż ku mnie kroczy
do jasnego rana !
Sulejman sie żeni
z prześliczną Roksaną
ale w tajemnicy:
wśród westchnień strumieni
pozbawionej "wiana"
dużo szczęścia życzy.
Była niewolnica
którą nazwał Churrem
też zmieniła wiarę.
Męża wciąż zachwyca,
dodaje mu siły-
jest mu bożym darem.
Zostałem wezyrem
i naczelnym wodzem
nad armią sultana!
"Opiekuj się Churrem
/nakazuje srodze/
moją ukochaną!"
Kiedy stary wezyr
oddaje pieczęcie
nauki mi daje:
"kaftan dobrze leży,
niech ci na urzędzie
praca będzie rajem!"
Choć pięknie zdobiony
i ciało otula
jak zbroja ze stali,
to kaftan czerwony
jak z ognia koszula
która rany pali!'
Churrem atakuje
stanowisko moje
i osobę moją,
wciąż złośliwie knuje
więc staczamy boje-
zasad nie szanuje!
Mistrzyni pozorów
przed mężem fałszuje
fakty i przyczyny,
zawsze bez oporu
skutecznie blefuje
kiedy szuka winy.
A winy najwięcej
zawsze szuka we mnie,
by mi zatruć życie
patrzy mi na ręce
/robi to daremnie/
otwarcie i skrycie.
Gdy Pargę przypomnę
wnet mnie serce kłuje,
moje serce chwytam
i mateńkę wspomne-
świata już nie czuję
do samego świtu.
Ma melodia płynie,
jak magiczne znaki
nad Bosforem leci,
jej piekno nie zginie,
powróci jak ptaki
gdy ominie sieci.
Wzmacniam swoje siły
gdy szwagrem zostaję
Wielkiego Sułtana,
chociaż jestem miły
Churrem się wydaje
że czycham na pana.
Ziarno wątpliwości
w sercu męża swego
sieje na mą zgubę,
ciężar zażyłości
przyjaciela mego
wystawia na próbę!
Hatice nam rodzi
dziecię złotowłose
lecz Bóg je zabiera,
żona się nie godzi
z tak okrutnym losem
gdy nasz syn umiera.
Toczymy armaty
na kolejną wojnę
by opornych pobić,
zwyciężyć psubraty
a ich hufce zbrojne
krzywą szablą rozbić.
Pod słynnym Mohaczem
bardzo krwawa bitwa
daje nam zwycięstwo,
walczymy inaczej;
szable tną jak brzytwa
sławiąc nasze męstwo!
Na pięknym koniku
pędzi król na czele
lecz w zasadzkę wpada,
zgubą dla Ludwika
będzie rzeka Csele:
król do wody spada!
Za zwycięskie boje
jestem nagrodzony
sławą oraz grzechem,
lecz sumienie moje
jak spiżowe dzwony
bije głośnym echem.
Znów sumienie moje
ciążyć mi zaczyna
jak olbrzymie brzemię,
choć rany wygoję
jakaś cząstka winy
w mojej duszy drzemie.
Nigar to kobieta
o przesłodkich ustach
i mądrości dużej,
jej liczne zalety
trafiają w me gusta
by me życie burzyć.
Bitwa nie zabawa
gdy trzeba zwyciężyć,
ale na niewiasty
/nadzwyczajna sprawa/
szabla jak półksiężyc
to oręż za prosty!
Sułtan dzieci płodzi
ukochanej żonie
z wielkiej namiętności,
kochanek-czarodziej
wciąż pamięta o niej
i o jej miłości.
Chociaż mu urodzi
pół tuzina dziatek
urody nie straci,
męża wciąż uwodzi
jak nelumbo płatek
piękną Florę zwodzi.
Gdy Mihrimah idzie
aleją ogrodu
kłaniają się drzewa,
jak w pijanym widzie
zdumiony uroda
rajski ptak jej śpiewa!
Noc u Nigar spędzam
aby wytchnąć krztynę,
troszkę się zabawić,
ona jest mi twierdzą,
złotem i bursztynem,
morałów nie prawi.
Gdy się zabawiałem
u kochanki mojej
pewną nocą miłą,
ojcem znów zostałem
bo nam dzieci dwoje
Chatice powiła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz