Tam gdzie ziemia się kończy
a gdzie niebo zaczyna,
w napowietrznej huśtawce
i szkarłatnej opończy
jakaś postać zapina
wielkie ucho w agrafce.
Na ceglastej finnerze
purex błyszczy i razi
pociskami południa
jak igłami laseru,
by anioła porazić
wciąż mu pracę utrudnia.
Michał tańczy na fali
zmasowanej modlitwy
i nie bojąc się słońca
stawia życie na szali
tak jak rycerz w bitwie
który walczy do końca!
Pozwól dobry nasz Panie,
aby pracę swą skończył
i naprawił dach świata
zanim zima nastanie,
niech Garwulfa opończy
boi się grozny szatan!
Zefir w sukurs nadchodzi
kiedy jest najgoręcej
i balsamem pieszczoty
zgrabne ciało uwodzi:
pieści szyję i ręce
gdy go muska jak motyl.
Pod sklepieniem niebieskim
Michał łaty fasuje
i ceruje farmerem;
będą zdobić jak freski
/serce mistrza to czuje/
niebo w każdą niedzielę!
Tuż pod niebem wysoko
błyszczy złote sklepienie
jak parasol ludzkości
i jak Argusa oko,
bo jest naszym sumieniem
w starej księdze mądrości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz