Kiedy ja się urodziłem
byłem brzydki i kudłaty,
no a przy tym gruby byłem,
czarne ślepia,rude łaty!
Choć nie byłem Adonisem
mój pan lubił mnie serdecznie,
miałem budę,pełną misę-
dobro jednak nie trwa wiecznie!
Nie wiem czemu ale wkrótce
pan wyjechał gdzieś daleko!
Zamieszkałem w ciasnej budce
obok stajni tuż nad rzeką!
Tu łańcuchem przywiązany
jak skazaniec do galery
trwałem bity i łajany
nim pojawił się Walery!
Znowu miałem przyjaciela,
zapomniałem o niewoli,
jego miłość była szczera-
zapomniałem jak grzbiet boli!
On zwierzęta bardzo kochał
i nie zważał na urodę,
gdy zwierz cierpiał Walek szlochał-
stary człowiek-serce młode!
Szczęście trwało już trzy lata
ale wkrótce nóg dostało,
los znów przysłał do mnie kata:
fatum Walka mi zabrało!
"Teraz pewnie zginę marnie"
pomyślałem jak sierota,
"nikt paskudy nie przygarnie
chociaż żywa to istota?"
Kiszki marsza wygrywały,
smutek raził serce moje,
młode psy mi dokuczały
więc staczałem z nimi boje!
Podczas bitki gdzieś przy drodze
runął we mnie smok na kołach
i przejechał łapę srodze-
"w rowie to już szczeznę zgoła!"
"Co pomyśli sobie o mnie
ktoś kto teraz mnie zobaczy?"
Pies kaleka!..mówiąc skromnie,
pies pokraka!..nazwać raczy!
Przechodziło wielu ludzi,
jeden facet podszedł bliżej
i tą mową mnie obudził:
"u mnie może się wyliże!!!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz