Deszcz rzęsisty jak sto biczy
smaga ciała młodej pary
która biegnie po ulicy
by uniknąć mokrej kary.
Brama starej kamienicy
dla kochanków bożym darem,
pocałunków Jan nie liczy
kiedy tuli piękną Sarę!
Smutne niebo wisi nisko
nad miasteczkiem przed wieczorem
i nadzieja jest już blisko
bo się zbliża właśnie pora
na robotę dla złodzieja;
wkrótce skrywa za pazuchą
pugilares kołodzieja;
potem w knajpie zgrywa zucha!
Wójt poskramia gminną biedę
i nalicza wciąż podatki,
proboszcz pieści swoją schedę
i sumuje chude datki.
Łotr kochankę bije swoją
bo dziś wrócił tak pijany,
że obrazy mu się troją
i gadają doń ze ściany!
Księżyc schował się na dobre,
gwiazdy nie chcą iść do pracy
jak stróż co ogląda "Kobrę",
a milicjant sam się raczy
dziś u Feli na melinie:
złote lustro szpeci miną,
deszcz wiąż pada,wódka płynie,
nos przybiera barwę siną...
Jeszcze niebo tłuste łzy
ciurkiem śle na domów bryły
spokorniały,stare psy,
na szczekanie brak im siły.
Miękka woda płynie żwawo
po francuskim trotuarze
a na rynku tuż po prawo
głośny rejwach słychać w barze!
Jeszcze słychać śpiew pijaka
który chciałby zostać bardem,
na ulicy jakaś draka:
młodzież ćwiczy ciała harde!
Gasną światła w małym barze,
świt przedziera się pod chaty
bo mu czas zamienić karze
noc zalaną w dzień bez daty!..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz