Kiedy dzień jest bardzo ładny
to mnie wielka chętka bierze
aby zgodzić się do zwierzeń
choć powodów nie mam żadnych.
Gdy wracałem z Sandomierza
swoim oplem trasą znaną
to spotkałem w drodze „zwierza”
chociaż było wcześnie rano.
Przebierańcy – myślę zrazu –
mnie samego skrzywdzić mogą
więc wcisnąłem pedał gazu
lewą zamiast prawą nogą.
Gdy wjechałem już do rowu
to „zwierz” oparł się na masce,
poruszyłem ręką, głową
i spojrzałem w oczy… „Lasce”
Cała była po wypadku
więc ofiarę przeprosiłem
siebie chroniąc od upadku
gdy dziewczynki takie miłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz