Niby mrówki do mrowiska
idą z dala, z bliska
tacy sobie, duzi, mali;
parafianie doskonali.
Gdy od rynku w Wąwolnicy
do kościoła idziesz śmiało
na Zamkowej już policzysz
kroki które ci zostały.
Kiedy jesteś już na wzgórzu
i w dolinę oczy zwracasz
to uśpione zmysły budzi
piękno które cię otacza.
Ono budzi twe tęsknoty
za dzieciństwem i młodością,
w sercu siada niby motyl;
raz jest smutkiem, raz radością.
Znów dziś piękną i tę samą
twoją łąkę widzisz teraz
kiedy biegniesz razem z mamą
i kaczeńce żółte zbierasz.
Jak wąż pełza rzeka dołem
chociaż Bystra lecz z mozołem
liczy lata niestrudzona
zanim umknie z łąki łona.
A w przestworzach gdzieś wysoko
gdzie cel gubi ludzkie oko
na świątyni Pana Boga
cztery wieże tkwią w obłokach.
Jak strażacy Wąwolnicy
którzy mają pracy nawał
tak przez wieki ci strażnicy
podpierają nieba kawał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz