Taborami przyjechali
i na miesiąc tu zostali
ozdabiając Wąwolnicę
i sąsiednie okolice.
Konie mieli piękne wszystkie
cienkie nóżki,zgrabne pyski,
mądre oczy ,smukłe grzbiety,
linnie niby u kobiety.
Para koni pełnokrwistych
malowanych oczywiście
przez Zygmunta Bartkiewicza
dziś na płótnie nas zachwyca.
A wieczorem gdzieś na błoniu
już za rzeką rżenie koni
oznajmiało że Cyganie
rozpoczęli koczowanie.
Przy płonącym już ognisku
tu zajęcie mają wszyscy,
jak nomada na pustyni
każdy Cygan swoje czyni.
A Cyganki prosto z bajki
śniadolice jak Hebrajki
urzekały swoim głosem
przy ognisku tańcząc boso.
Dając swój magiczny koncert
jak motyle śpiewające
pośród dymu i purpury
nagle się uniosły w górę.
By sił nabrać jeden motyl
w sukni żółtej jak ze złota
wylądował w naszym domu
i zamieszkał po kryjomu.
Gdy minęło pół miesiąca
to odleciał w stronę słońca
w towarzystwie swych kolegów
w stronę jutra niebieskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz