Gdzieś za morzem Wielki Brat
kocha nas już dwieście lat,
lecz nie może zebrać się
by otworzyć bramy swe.
Profesorom i medykom
jakiś facet groził tyką,
drugi znowu dla publiki
miał chrupiące rogaliki.
Inny uznał, że czas goni
więc nas powiódł do Japonii
bardzo wąską, krętą ścieżką
choć przez morze ale pieszką.
By odnaleźć rajską ziemię
to wiódł Mojżesz swoje plemię
po pustyni lat czterdzieści
nim odnalazł ją nareszcie.
My sześćdziesiąt już błądzimy
chociaż wszystko jest pod bokiem,
końca drogi nie widzimy
i tak płynie rok za rokiem.
Pewnie jutro będzie lepiej
ale komu tego nie wiem…
Igrzysk dziesiaj nam nie trzeba
raczej pachnącego chleba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz