Wystrugałem z lipy skrzydła,
powiązałem je drutami
i dodałem trochę mydła
nacierając je palcami.
Kiedy były już gotowe
to do ramion je przypiołem,
pochyliłem nieco głowę
i odważnie pofrunąłem!
Płynę górą tak jak Bystra,
lot cudownie się przedłuża
bo w przestrzeni tańczę twista
by zmęczony siąść na wzgórzu!
Kiedy trochę odpocząłem
skrzydła moje pozbierałem,
z ziemi lekko je dżwignąłem
i znów śmiało odleciałem!
Chciałem lecieć wciąż wysoko
jeszcze wyżej tak bez końca
aby przyjrzeć się obłokom,
lecieć prosto aż do słońca!
Nagle w barku coś chrupnęło
i złowieszczo coś odpadło,
lewe skrzydło się odpięło
i jak ciężki kamień spadło!
Obudziłem się przed bramą;
wołam głośno:"mamo,mamo!"
zanim wyszedł Piotr z kluczami-
"Już na ciebie tu czekamy!!!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz